Czytaliście książkę Johna Greena pt. "Will Grayson, Will Grayson"? (Uwaga, ten post nie dotyczy owej książki, którą nawiasem mówiąc bardzo polecam). Chciałabym Wam tylko wspomnieć o jednej postaci z książki, postaci której do końca nie polubiłam i która bardzo działała mi na nerwy od samego początku. Nie, nie chodzi o to, że był gejem. Był po prostu za bardzo zakochany w sobie przez co zdawał się nie dostrzegać swoich wad. Mowa o Kruchym Cooperze, najlepszym przyjacielu jednego, z dwóch Willów Graysonów. Z reguły nie mówimy o tych postaciach, których sympatią nie darzymy, dlaczego więc o nim wspominam? Otóż Kruchy nauczył mnie więcej niż jakakolwiek inna postać z tej książki. Chociaż nie. "Nauczył" to złe słowo. "Zainspirował" pasuje znacznie bardziej.
Już wyjaśniam.